Nad częstochowską hutą Liberty wiszą ciemne chmury i nie przegania jej na razie żaden wiatr zmian. Prawdziwym tornadem może się jednak okazać fakt, że jeden z wierzycieli wystąpił z wnioskiem o ogłoszenie upadłości zakładu.
Zakład się broni. Broni się przed trudną sytuacją, broni się też przed widmem upadłości. Wniosek o upadłość jest już jednak na stole. Jak podaje Gazeta Wyborcza, do sądu gospodarczego wpłynął dokładnie 18 kwietnia br. Co to oznacza dla spółki?
Sąd Rejonowy w Częstochowie będzie rozpatrywać wniosek o upadłość. W tym czasie huta stara się o wznowienie produkcji. Proces ten jednak trwa już od kilku miesięcy i jak na razie nie przyniósł skutku.
– Sytuacja jest bardzo trudna. Co prawda pracownicy mają płaconą pensję, ale nieużywana infrastruktura może nie nadawać się do ponownego ruszenia z produkcją, ciągle przesuwają czas rozruchu – mówi nam jeden z pracowników częstochowskiego zakładu.
Produkcja w Liberty stanęła w grudniu zeszłego roku. Pracownicy nie wrócili do pracy po świątecznej przerwie. Część z nich wróciła w kwietniu z nadzieją na wznowienie produkcji. Ta jednak wciąż stoi: – Część pracowników przychodzi do pracy, większość jednak siedzi w domu – opowiada nam pracownik, który z hutą związany jest już od lat. Mimo to, pracownicy dostają wynagrodzenia. Jak donosi Gazeta Wyborcza, do tej pory pracodawca wywiązywał się ze swoich zobowiązań finansowych, włącznie z wypłaceniem świątecznych nagród. Nie regulował jednak rachunków wobec dostawców ciepła czy energii.
Krishnamoorthy Venkatasubramanian, dyrektor generalny Liberty Częstochowa pochodzi z Indii. To właśnie obecny właściciel huty uratował ją przed zamknięciem. Teraz zakład zmaga się z kolejnym kryzysem. Jak podkreślają jego pracownicy, polityka Unii Europejskiej nie jest przychylna polskiemu hutnictwu – wysokie koszty energii, opłaty za emisję CO2 czy import stali z krajów spoza Europy sprawia, że rodzime firmy nie mają zamówień i stają się nierentowne, a przez to także bez szans na rynku.
Tymczasem częstochowska huta to jeden z największych producentów stali i blachy grubej dla przemysłu ciężkiego. Zapewnia ich dystrybucję w obszary przemysłu maszynowego, zbrojeniowego, stoczniowego, a nawet energetycznego. Obecnie zakład zatrudnia tysiąc osób.
– Wiele osób chciałoby upadłości, bo wtedy mógłby przejąć nas na przykład Węglokoks. Nastroje są bardzo różne. Zobaczymy, co będzie… – komentuje pracownik huty. Pomysł, by hutę przejęła spółka skarbu państwa pojawił się w 2019 roku, pozostał jednak bez odzewu ze strony ówczesnego rządu. Teraz temat wrócił. Nieoficjalnie mówi się o Grupie Kapitałowej Węglokoks. Temat poruszono w trakcie XVI Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
Huta gromadzi finanse i negocjuje umowy na dostawę mediów i materiałów niezbędnych do wznowienia produkcji — mówi rzecznik zakładu Jacek Noszczyk na łamach portalu wnp.pl. Sąd ustanowił tymczasowego nadzorcę na czas rozpatrywania wniosku o upadłość. Pracownicy mają nadzieję, że będzie to krok w stronę… powstania.
WS
redakcja@miejska.pl
fot. libertysteelgroup