Zaplanowany mecz drugiej ligi między Skrą Częstochowa a KKS Kalisz nie odbył się z powodu złego stanu murawy po opadach śniegu. Choć gospodarze byli gotowi do gry, goście mieli inne zdanie. Decyzję o odwołaniu spotkania podjął arbiter.
Boisko w Częstochowie stało się areną nie tylko piłkarskich emocji, ale także gorącej dyskusji o odpowiedzialności za jego stan. Przed meczem miejscowy Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji (MOSiR), zarządzający stadionem, podjął próbę odśnieżenia murawy. Jak tłumaczył w rozmowie z Przeglądem Sportowym Marcin Świtała, zastępca dyrektora MOSiR ds. technicznych, sytuację utrudniały niekorzystne warunki pogodowe. – Nie mogliśmy użyć sprzętu mechanicznego, ponieważ podbudowa murawy nie zamarzła i moglibyśmy ją uszkodzić – wyjaśnił Świtała.
Problemem okazał się również brak ludzi do pracy. Jak wskazał Świtała, MOSiR dysponuje jedynie trójką konserwatorów. Wg Przeglądu Sportowego, ze strony Świtały pojawiła się sugestia, by do odśnieżania zaangażować piłkarzy, np. z młodzieżowych drużyn Skry, co spotkało się z ostrą reakcją prezesa klubu. – Ciężko oczekiwać, by za łopaty brali się piłkarze pierwszej drużyny przed meczem, a młodzi zawodnicy są w tym czasie w szkole – skomentował Artur Szymczyk.
Gospodarze utrzymywali, że boisko nadawało się do gry, co podkreślili w oświadczeniu na platformie X (dawniej Twitter): – Nasz zespół wyrażał chęć rozegrania tego spotkania, jednak rywale byli innego zdania. Arbiter meczu podjął decyzję o jego odwołaniu.
Tymczasem goście z KKS Kalisz stanowczo wskazywali, że warunki do rozegrania meczu były nieodpowiednie. Ostateczną decyzję podjął arbiter, który zadecydował o odwołaniu spotkania, kierując się przede wszystkim bezpieczeństwem zawodników.
red
redakcja@miejska.pl
źródło: Przegląd Sportowy