Policjanci z tarnogórskiej komendy wyjaśniają okoliczności wypadku, do którego doszło nad zalewem Nakło-Chechło. Według wstępnych ustaleń, 41-latek ze Świerklańca wskoczył do wody, aby uratować swojego tonącego syna. Niestety, sam znalazł się pod wodą i stracił przytomność.
Do dramatycznych wydarzeń doszło nad zalewem Nakło-Chechło, gdzie ojciec i syn niemal utonęli. Policjanci, którzy przybyli na miejsce, dotarli do świadka zdarzenia, który przekazał kluczowe informacje różniące się od wstępnej wersji wydarzeń. Mężczyzna miał wejść do wody wraz z synem. W niewyjaśnionych okolicznościach obaj znaleźli się pod wodą.



Świadek, który widział całe zdarzenie, natychmiast zareagował. Najpierw wyciągnął na brzeg chłopca, który był przytomny. Następnie wyciągnął nieprzytomnego ojca. Na miejsce wezwano służby ratunkowe, w tym śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego (LPR).
Chłopiec został przetransportowany karetką do szpitala. Mężczyzna, choć nie stracił czynności życiowych, do tej pory nie odzyskał przytomności i został przetransportowany śmigłowcem do placówki medycznej.
Dokładny przebieg zdarzenia oraz wszystkie zebrane ustalenia i fakty zostaną teraz przeanalizowane przez tarnogórskich śledczych. Na miejscu wciąż pracują służby, które starają się wyjaśnić wszystkie okoliczności wypadku.
red.
redakcja@miejska.pl
źródło: Policja Śląska