Nie milkną echa skandalicznego zatrzymania polskich żołnierzy przez Żandarmerię Wojskową. Mężczyznom postawiono zarzuty.
Prawdziwą burzę wywołała publikacja Onetu, w której mogliśmy się dowiedzieć o zatrzymaniu dwóch polskich żołnierzy, którzy bronili naszej granicy z Białorusią. Jak poinformował portal, w dniu zdarzenia przez granicę przedostała się grupa około 50. osób. Byli to młodzi mężczyźni w wieku 20-30 lat. Większość z nich miała kaukaskie rysy twarzy. Po naszej stronie byli młodzi żołnierze. Polscy żołnierze zaczęli strzelać najpierw w górę, a kiedy nie przyniosło to żadnego rezultatu, w ziemię przed napierającymi migrantami. Nikt nie ucierpiał, ale odstraszanie przyniosło skutek w postaci odwrotu migrantów. Kiedy sytuacja została opanowana, do akcji wkroczyła Straż Graniczna. Jak twierdzi Onet, nie podziękowali oni jednak żołnierzom, ale zawiadomili Żandarmerię Wojskową.
Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że mężczyznom postawiono zarzuty z art. 231 kodeksu karnego, który za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przewiduje karę do trzech lat więzienia, w związku z art. 160 kk, mówiącym o działaniu na szkodę interesu publicznego lub prywatnego przez funkcjonariusza publicznego, który przekracza uprawnienia lub nie dopełnia obowiązków. Ten czyn także jest zagrożony karą do trzech lat pozbawienia wolności.
Prokurator zawiesił żołnierzy w czynnościach służbowych do 27 czerwca i oddał pod dozór przełożonego. Żołnierze przebywają obecnie na wolności. Oburzające jest to, że incydent miał miejsce w marcu, a dopiero teraz usłyszała o nim opinia publiczna.
Resort obrony, odnosząc się do artykułu Onetu zaznaczył, że dowódcy nie zabraniają żołnierzom użycia broni palnej, podkreślając, że w tylko w maju oddali ponad 700 strzałów.
Skandaliczny wydaje się też sposób zatrzymania żołnierzy, którzy mieli zostać ”wyprowadzeni w kajdankach jak bandyci”. Z aresztu wyszli tylko dzięki kolekom z batalionu, którzy zrzucili się na opłacenie prawnika. Wg rozmówcy Onetu, dowódcy nie byli zainteresowani, aby pomóc żołnierzom.
Wydźwięk sprawy nabrał na sile po smutnej informacji, którą w czwartek podało Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych. Żołnierz raniony nożem na granicy pod koniec maja, zmarł w wyniku poniesionych obrażeń. Co ciekawe, do zdarzenia również doszło w okolicach Dubic Cerkiewnych. Część opinii publicznej wiąże oba zdarzenia i sugeruje, że wiadomość o zatrzymaniu żołnierzy odbiła się echem w środowisku polskich służb i mogła mieć wpływ na brak podjęcia bardziej konkretnych działań przez zaatakowanego żołnierza.
W związku ze skandalem, w piątek rano odbyło się spotkanie premiera Donalda Tuska z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem i ministrem obrony narodowej Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Premier poinformował po nim, że na wniosek ministra sprawiedliwości odwołał prokuratora Tomasza Janeczka. Donald Tusk zapowiedział również zmiany w polskim prawie.
— Minister Kosiniak-Kamysz został zobowiązany do opracowania zmian w prawie. Będę czekał na propozycje niecierpliwie. Jestem przekonany, że w poniedziałek będzie z nimi gotowy. Chodzi o to, żeby przepisy prawa jednoznacznie wspierały żołnierzy, gdy w obronie własnej czy obronie granicy używają broni — stwierdził Donald Tusk.
Sebastian Zielonka
zielonka@miejska.pl
Źródło: Onet.pl